Aktualna sytuacja (a piszę ten tekst w jesienią 2020) sprzyja zarówno refleksji o tym co się dzieje na świecie, jak i spojrzeniu wstecz w minione lata. Zacznijmy od tego spojrzenia wstecz.
Gdzie ci przywódcy?
Czy znacie takie osoby, jak: Ingvar Kamprad, Sakichi Toyoda, Allan Mulally, Charles de Gaulle, czy Robert Schuman? Dla mnie i – jak sądzę – dla wielu osób mojej generacji i starszych ci przedstawiciele świata biznesu i świata polityki są synonimami mądrego przywódcy-lidera: posiadającego wizję, konsekwentnego w jej realizacji i skutecznego w działaniu innowatora, pokazującego nowe myślenie i nowe kierunki rozwiązań. To teraz pytanie: czy potraficie wymienić takie osoby żyjące współcześnie? Ciężko, prawda. Ja też nie jestem w stanie wymienić osoby o takich przymiotach. Co gorsza najszybciej przychodzą do głowy nazwiska osób, stanowiących kompletną anty-tezę tych wymienionych na początku akapitu. Parafrazując Danutę Rinn: (znacie przypadkiem?): „gdzie ci przywódcy, gdzie ci liderzy?”
Co się więc stało, że obecnie w świecie biznesu i zarządzania oraz w świecie polityki bardzo rzadko spotykamy śmiałe wizje, mądre decyzje, etyczne działania czy orientację na interes społeczny? W minionych epokach od czasu od czasu moglibyśmy napotkać przywódców, którzy zasłużyli sobie u potomnych na przydomek „Wielki”, jak Aleksander, Konstantyn, Justynian, czy Kazimierz (znacie przypadkiem?) Nie sądzę by ktoś z nam współczesnych zyskał taki przydomek.
Czyli co: dramat? A może to tylko pierwszy akt dramatu?
A co z ludźmi i zespołami?
Spójrzmy teraz na druga stronę medalu pod nazwą: przywódca. Bo najczęściej tego przywódcę ktoś wybrał, czy to w wyborach, czy w wyniku decyzji Rady Nadzorczej, lub innego mniejszego, większego, lub bardzo licznego gremium. I co widzimy po tej drugiej stronie? Czy przypadkiem nie trafiliśmy – jak śpiewali w latach 70-tych Pink Floyd – na „Dark side of the moon”? A może powiecie, że jesteśmy jednak po jasnej stronie księżyca? Przecież rozwijają się takie idee, jak samoorganizacja, turkus, socjokracja, czy holakracja. Także agile-owy zespół jest ucieleśnieniem tej idei. Może więc przywódcy i liderzy nie są już potrzebni i ludzie sami (bo przecież jesteśmy samo-zorganizowani, lub zwinni) określą śmiałe wizje, podzielą się pracą i zrealizują wspólnie zdefiniowane cele? Eliyahu Goldratt zadawał często proste pytanie: czyżby? Zadajmy je więc i my. Moją odpowiedzią będzie: owszem, czasem może się to zdarzyć, z naciskiem na „czasem”. Bo to co widzę w bardzo wielu przypadkach przypomina tą ciemną stronę księżyca. Bo jak można być samoorganizującym się zespołem, gdy brak wiedzy, czasem wręcz elementarnej, brak współpracy i orientacji na wspólne cele (bo liczy się tylko „ja”), a często brak zwykłego „pomyślunku”.
Czyli co: dramat? A może to był drugi akt dramatu?
Jak działa system?
Czas więc na trzecią stronę medalu, czyli akt trzeci. I próbę odpowiedzi na pytanie: Co się więc stało, że obecnie w świecie biznesu i zarządzania oraz w świecie polityki bardzo rzadko spotykamy śmiałe wizje, mądre decyzje, etyczne działania, czyli spotykamy liderów naszych marzeń? I co się stało, że także ta druga strona medalu – ludzie, wyborcy, członkowie zespołów projektowych, pracownicy firm – nie wygląda lepiej.
Moja odpowiedź na te pytania? Związana będzie z jednym z najważniejszych słów, jakie stosuję w życiu zawodowym i prywatnym, ze słowem „system”. Mam bowiem wrażenie, że źródłem sytuacji, jaką opisałem w tym tekście jest system, jaki stworzyliśmy. System ekonomiczno-społeczny, a także system technologiczny. Bo to system, w którym dominuje pieniądz (pamiętacie może jak Liza Minelli i Joel Grey śpiewali w filmie “Kabaret”: „Money makes the world go around”), interes własny, czyli „JA”, w którym coraz szybciej zanikają takie słowa, jak: odpowiedzialność, kultura, światopogląd, wspólnota.To także system zaniku mądrości, dominacji fake-ów i fałszywego świata mediów społecznościowych. To system w którym …. Mam wymieniać dalej?
A to przecież właśnie system: jego wartości, dominujący w nim mind-set oraz jego procesy i struktury kształtują zachowania i działania aktorów tego systemu. Pamiętacie Wiliama Szekspira i jego “All the world’s a stage, And all the men and women merely players; They have their exits and their entrances”? Może więc stąd, czyli z systemu, te wszystkie zjawiska, opisane pokrótce w tekście?
Strzelba Czechowa
Czyli co: dramat? Sięgnijmy więc do rosyjskiego mistrza dramatu Antona Czechowa, który pisał: „Jeśli w pierwszym akcie powiesiłeś strzelbę na ścianie, to w kolejnym musi wystrzelić”.
Pytanie tylko: kiedy?
Tekst ukazał się piewotnie w magazynie „Strefa PMI”, nr 30.